Cześć! Jestem Sofia1, a to bestiewformie.pl.
Piszę o sprawności z perspektywy osoby trenującej (innych) i trenowanej (przez innych). Pokazuję, jak wprowadzić aktywność fizyczną i zdrow(sz)e nawyki bez presji i wywracania życia do góry nogami. Nie kroję migdała na pół, żeby makro się zgadzało, za to chętnie robię różne sportowe rzeczy. Czyli — wszystko w duchu fit-life balance.
Nawigacja:
- Skąd pomysł na blog?
- Dlaczego Bestie w Formie?
- Co mam wspólnego ze sportem?
- No dopsz, a co poza tym?
Skąd pomysł na blog?
Od dłuższego czasu nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca w sieci. Wszystkie albo skupiały się na jednej — niekoniecznie mojej — dyscyplinie i prezentowały zbyt restrykcyjne podejście do tematu, albo stanowiły niekoniecznie istotny fragment portali ogólnotematycznych. Tymczasem ja nie zamierzałam podporządkować całego życia pod bycie fit, więc dłuższe wizyty w tych pierwszych powodowały odczuwalną presję i — w konsekwencji — unikanie ich. Te drugie z kolei nie wystarczały, bo ile można o tym, że warzywa są dobre, a ruch… ruch też jest dobry? 😉
Potrzebowałam czegoś pośrodku. Bez rywalizacji, bez nakazów, zakazów i wyrzutów sumienia, ale z nie tak płytkim podejściem do sprawności. Jednak dopiero po rozmowie z kolejną (!) kursantką, przekonaną, że po trzydziestce (!!) jest już za stara na narty, że w jej wieku to pewnie jakaś dziwna fanaberia (!!!), uświadomiłam sobie, że przecież ja takie miejsce mogę stworzyć. Bo może wielu rzeczy nie wiem, ale też — z wieloma innymi radzę sobie od lat. I sprawiam, że inni też zaczynają sobie radzić.
Dlaczego Bestie w Formie?
Bo chciałabym, żeby tak to wyglądało. Chciałabym być — i mieć! — taką bestie, z którą można porozmawiać o różnych aspektach aktywności fizycznej. Doradzić, ale i poprosić o pomoc; wymieniać się doświadczeniami.
Chciałabym też stworzyć społeczność bestii w formie. Nieważne, czy faktycznie w formie czy aspirujących, czy tylko zainteresowanych tematem. Na luzie. Nie musimy być idealne, żebyśmy były sprawne.
Co mam wspólnego ze sportem?
Chwilę po tym, jak nauczyłam się chodzić, wsadzono mnie w narty. Tak wyprodukowano Sofię — instruktorkę. I to taką, której wypalenie jest obce. Na stok wchodzę w grudniu, a schodzę, jak już wyganiają.
Trochę później wrzucono mnie do wody. To poskutkowało uprawnieniami ratownika WOPR. Poza standardową pracką na basenie i nad jeziorem prowadziłam na rzece spływy pontonowe i kajakowe, a także gimnastykę dla seniorów. To już nie w rzece. To w basenie.
Na rurkę wlazłam już sama jakieś pięć lat temu i od razu zapałałam do niej miłością. Czasem było mi łatwiej (bo stretching był od zawsze obecny w moim życiu, więc szpagaty, gięcia i inne niemożliwe wygibasy — potrzymaj mi piwo), częściej trudniej (bo zaczynałam, nie umiejąc zrobić nawet jednej damskiej pompki…), ale miłość trwa. W zeszłym roku dorzuciłam jeszcze do tego siłownię, a w tym — aerial silks i aktualnie karnecik mam pełny.
No dopsz, a co poza tym?
A poza tym jestem łakoma i lubię mięsko.
Gram w gry i na laddery w Diablo 2 Resurrected wstaję o 1:30 w nocy, żeby wypić kawę i od 2:00 grać, aż nie padnę. Uwzględniam to w swoim narciarskim grafiku. Myślę, że teraz dołączy do tego Last Epoch.
Relaksuję się przy ASMR i fan fiction. Te drugie też popełniam. Harry Potter jest życiem i motywem weselnym.
Na stanie narzeczony, dwa koty i zepsute drzwi balkonowe. A co tam u Ciebie?
- No dobra, z tą Sofią to trochę jak w tym dowcipie o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym, czyli nie Sofia, tylko Zofia i nie na pierwsze imię, a na drugie. 😉 ↩︎